Czy ma ktoś pomysł, jakie są przyczyny tego zjawiska?:
Od wielu lat w gardle zbiera mi się bardzo kleista, rozciągliwa plwocina przez którą w nocy nie mogę się wysypiać (czasem wręcz śnią mi się koszmary, że się duszę, po przebudzeniu długo trzeba chrząkać aby wypluć to z gardła - ma konsystencję jakby otoczyć śliną kawałek żelków spożywczych - jest elastyczne i bardzo się rozciąga a przez to trudno usunąć je z gardła.
W dzień z kolei powoduje to dyskomfort w pracy czy miejscu publicznym gdyż kilka razy dziennie muszę wypluć zielonkawą plwocinę w chusteczkę.
Przez wiele lat laryngolodzy próbowali leczyć wszelkimi dostępnymi środkami na przewlekłe zapalenie zatok (sterydy metmin, płukanki witaminowe, sinupret extract, inhalacje, płukanie zatok solą z apteki, maści robione do nosa, krople nawilżające nos). Płukać zatoki czasem trudno bo mimo dawkowania bardzo niskiego ciśnienia woda utyka gdzieś pod uchem albo wypływa gardłem zamiast drugim kanałem nosa, nawet jeśli
Przegroda nosa skrzywiona, rynoseptoplastyka bez efektów na wnętrze nosa, jedynie poprawiła wygląd estetyczny nosa.
Stosowanie antybiotyków typu amoksycylina powoduje zniknięcie problemu jednak problem po terapii, prędzej czy później powraca.
Wykonana tomografia płuc nie ukazała nic niepokojącego.
Tomografie zatok ukazują polip w nosie - wg. laryngologów niekoniecznie groźny i związany z problemem.
Na pytanie czy to nie jakiś gronkowiec - lekarze mówią "być może" ale nie zlecają badań plwociny, co mnie dziwi.
Zwłaszcza po nocy plwocina jest większa, zawiera kolor ropny a zdarza się i przyschnięty jakby mały skrzepik krwi.
Coraz bardziej boję się, czy nie wyniknie z tego jakiś nowotwór - skoro problem widzę co najmniej od 20 lat.
Mam 37 lat i podobne, choć niekonieczne te same, przewkłe problemy ze spływaniem czegoś po gardle ma moja mama. Zakrywa ona czoło kiedy tylko może gdyż łatwo łapie infekcje związane z zatokami.
W jakim kierunku iść?
Czy może to być bakteria, grzybica? Mam praktycznie wszystkie objawy candidia, o której to chorobie jednak czytam na stronach które wyglądają jakby wymyślały ludowe choroby, o których raczej lekarze rzadko mówią.
Oprócz w/w plowciny, zmagam się z długotrwałymi problemami:
- depresja, nerwice
- problemy układu pokarmowego - gastroskopia i kolonoskopia prawidłowe - lekarze sugerują że raczej to "problemy czynnościowe" - które objawiają się zaburzeniami stolca, nabrzmiałym brzuchem a'la zespół jelitra drażliwego. Dodatkowo stolec często pokryty śluzem podobnym do tej substancji z gardła. Kilka lat temu wykryto helicobacter pyroli które wg lekarzy zaleczono.
Badanie na bezdech senny wykluczyło bezdech jako taki a mimo to budzę się niewyspany i zmęczony niezależnie jak długo śpię, rano mam czasem spuchnięte oczodoły.
Pytanie: czy jest możliwe by plwocinę wywoływały czynniki psychiatryczne - depresja - czy to raczej depresja może być efektem problemów z gardłem, oddychaniem, fizycznym bólem związanym z odczuwaniem plwociny którą trzeba wychrząkać aby co jakiś czas wypluć.
Czy powiniem szukać przyczyn i zbadać się na jakaś przewlekłą chorobę typu kiła utajona, HIV, chlamydie itp.?